
Słabe półrocze w terminalach kontenerowych
21 lipca 2023
Zmierzch uniwersalizmu w światowej gospodarce
9 sierpnia 2023W ostatnich miesiącach doświadczyliśmy gwałtownych przetasowań na globalnym rynku energetycznym. Większość zjawisk wynikała z trwającej wojny handlowej między Zachodem a Rosją, która jest odpowiedzią na rosyjski atak na Ukrainę. Nie pierwszy raz polityka przeorała bardzo głębokimi bruzdami życie gospodarcze.
Gaz globalnie przekierowany
2022 r. w branży gazu był przełomowy. Z jednej strony Europa doświadczyła spadku zużycia gazu ziemnego największego w swojej historii. Aż o 55 mld m3 (2022 r.), to jest o 13%. Szczyt unijnego zużycia (520 mld m3) przypadł na 2010 r., a potem było już tylko gorzej – w 2022 r., było to zaledwie 353 mld m3. Z tego powodu światowe zużycie spadło o 1,6%, ale dokładnie odwrotnie było w USA, gdzie gaz wzrósł o 47 mld m3. To wzrost o ponad 5%, potrzebują tam już 915 mld m3 rocznie – 20% światowego zużycia gazu (przy 5% ludności świata). A że przy okazji zwiększono i wydobycie i jego eksport, to już chyba nawet mówić nie trzeba.
Drugim istotnym trendem ub.r. był zwrot Unii Europejskiej w stronę LNG. 27 państw Unii w 2022 r. zwiększyło jego import z 80 mld m3 do 134 mld m3. Europa stała się największym importerem LNG na świecie. Upodobniliśmy się do Japonii, Tajwanu czy Korei Południowej, które po prostu nie mają fizycznych możliwości importu gazu rurociągami.
W LNG bezapelacyjnym zwycięzcą, zajmującym aż 43% tego rynku są USA, za nimi niegdysiejszy lider Katar. Na 3. miejscu znajduje się Rosja, która stara się nie rzucać w oczy, gdyż Europa ma odciąć się nie tylko od rurociągów, ale także od rosyjskiego LNG.
Jak wzorcowo i błyskawicznie przeorientować się na inne kierunki dostaw gazu pokazały Niemcy. Były one (i wciąż są) największym na kontynencie konsumentem gazu i jednocześnie nie miały żadnego terminalu LNG. Nastawili się na dostawy rurociągami z Rosji z bardzo prostego powodu: był dużo tańszy. Jednak już na koniec 2022 r. zdążyli otworzyć pierwszy terminal LNG, pokazując niemiecką sprawność. Teraz również zagospodarowali na potrzeby importu gazu skroplonego bezużyteczną dzisiaj infrastrukturę rurociągową, zbudowaną dla Nord Stream.
Na globalnym rynku LNG zachodzą ciekawe zjawiska. Skonstruowany i kontrolowany przez Amerykę, głównie do zaopatrywania swoich sojuszników, nagle zaczął dotkliwie odczuwać obecność na nim Chińczyków. To gracz zupełnie nowy, ale dzięki swojej wielkości już osiągnął 15% udziału w handlu globalnym. I wciąż zawierają nowe kontrakty, dzięki którym Chiny mogą odgrywać znaczącą rolę, odsprzedając nadwyżki (jak np. 5,5 mln t w 2022 r.) i wpływać na trendy rynkowe.
Ropa zmienia kierunek
W 2021 r. Rosja wydobyła 13% światowej ropy (536 mln t), zaś więcej tego surowca wyprodukowały tylko USA (711 mln t). Wyeksportowała z tego dokładnie połowę – 264 mln t ropy (13% globalnego eksportu) i dodatkowo 150 mln t produktów naftowych (12%). Aby zapobiec wysokim cenom ropy, Amerykanie wprowadzili pierwszy w historii mechanizm nacisku na eksporterów, oczekując jak najniższych cen. W ramach G7 wprowadzono „pułap cenowy” – zakaz kupowania i transportu ropy rosyjskiej powyżej pewnej ceny (na początek tę maksymalną cenę ustalono na poziomie 60 USD). Głównym wykonawcą tego zalecenia były europejskie floty tankowców, banki, ubezpieczyciele. Z kolei Rosja zawiązała układy państwowe z państwami Azji, rosyjska ropa i produkty zaczęły płynąć do Azji, głównie do Indii i Chin. Zachód naciskał tamtejsze rządy, aby nie kupowały surowca, ale bez skutku.
Jak tylko zaczęto mówić o sankcjach, rozkwitł handel tankowcami. Kupowali je Rosjanie (nie zawsze rejestrowani w Rosji), ale także Zjednoczone Emiraty Arabskie, Indie, Bliski Wschód i Azja, nie kryjąc nawet, że to dla przewozu rosyjskiej ropy. Popyt na tankowce był potężny, szybko sprzedawano Suezmaxy, Aframaxy, tankowce klasy MR. Przed wojną 70% morskiego eksportu rosyjskiej ropy było obsługiwanych przez kraje zachodnie, a niecałe 20% przez rosyjskie statki i instytucje. Teraz krajobraz wygląda zupełnie inaczej: tzw. kraje nieprzyjazne Moskwie nadal obsługują 40% przewozów, Emiraty 15% i Chiny 13%. Reszta to firmy rosyjskie albo nieznanej własności. To oczywiście zwiększa koszty transportu i eksportu, ale przy coraz większej własnej flocie, coraz więcej zarabiają na tym Rosjanie, a coraz mniej – Zachód. Floty europejskie, które przewoziły wcześniej 2/3 rosyjskiej ropy utraciły już prawie połowę przewozów. Prawie piracka operacja transportu rosyjskiej ropy zaczyna się zwykle od wyłączenia transpondera (UKF) systemu AIS, umożliwiającego lokalizację tankowca. Potem odbywała się operacja STS (ship-to-ship), czyli przeładunek towaru na morzu. Przy rosyjskich portach eksportowych po wejściu w życie sankcji utworzyły się huby przeładunków morskich. Ekspansja zjawiska jest zaskakująca, biorąc pod uwagę fakt, że na Morzu Śródziemnym jesienią nie przeładowywano jeszcze żadnych ładunków ropy, a w lutym 2023 r. przeładunki przekroczyły już 22 mln baryłek. To 20 dużych Aframaxów, to 15% całego rosyjskiego eksportu. Takie centra przeładowcze utworzyły się błyskawicznie przy wybrzeżach Grecji, Malty, Gibraltaru, tak jak kilka lat wcześniej dla obsługi szarego eksportu wenezuelskiej i irańskiej ropy powstały przy ZEA, Omanie czy Malezji.
Europejskie sankcje na rosyjski surowiec sprawiły gwałtowne odwrócenie kierunków sprowadzania ropy, która przestała płynąć ze wschodu do Europy, a zaczęła napływać z całego świata, głównie z regionu Zatoki. Przykład Polski, gdzie Saudi Aramco zdobył 45% rynku ropy, pokazuje skalę tego zwrotu.
Artykuł opracowany we współpracy z magazynem Namiary na Morze i Handel
fot. Namiary na Morze i Handel
