![](https://forum.gdynia.pl/wp-content/uploads/2022/07/wiatraki.jpg)
Kadry dla polskiego offshore
19 lipca 2022![](https://forum.gdynia.pl/wp-content/uploads/2022/08/Zboze-Odessa-scaled.jpeg)
Ukraińskie zboże
1 sierpnia 2022Ostatnie miesiące przyniosły wysyp informacji na temat planów budowy kolejnych farm wiatrowych na polskich wodach Bałtyku. To nie tylko efekt wprowadzania w życie założeń Europejskiego Zielonego Ładu, ale także inwazji Rosji na Ukrainę i radykalnej zmiany kierunków pozyskiwania energii. Potencjał dostrzega coraz więcej inwestorów. W drugiej fazie procesu przyznawania koncesji na farmy wiatrowe w polskiej strefie ekonomicznej, która zakończyła się w kwietniu br., do Ministerstwa Infrastruktury napłynęło aż 125 wniosków. Oprócz Orlenu i PGE, aplikacje złożyły także liczne koncerny zagraniczne, jak m.in. niemiecki RWE Renewables, szkocki SSE Renewables w partnerstwie z hiszpańską firmą Acciona Energia, a także francuski TotalEnergies w partnerstwie z KGHM.
– Morze Bałtyckie ma wszystko, co sprawia, że jest doskonałym miejscem do instalowania morskich farm wiatrowych. Szacuje się, że łączna możliwa do osiągnięcia moc morskiej energetyki wiatrowej na Bałtyku wynosi 90 GW – mówi „Namiarom na Morze i Handel” Simon Redfern, Bid Director w SSE Renewables.
Wśród zainteresowanych są jednak nie tylko typowe przedsiębiorstwa energetyczne i deweloperzy morskiej energetyki wiatrowej, ale także fundusze inwestycyjne, firmy sektora przemysłowego czy morskiego, a nawet fundusze emerytalne.
– Obecnie kluczowa jest niezależność energetyczna, a wiatr jest wciąż za darmo. Jesteśmy na początku światowej transformacji energetycznej. Wygra ten, kto nie boi się inwestować – stwierdza Artur Ambrożewicz, prezes Vulcan Training & Consultancy ze Szczecina, centrum treningowego szkolącego pracowników sektora offshore wind.
O atrakcyjności Bałtyku decydują korzystne uwarunkowania geograficzne, a zwłaszcza niemal stale wiejący wiatr o stosunkowo dużej sile. Według badań opublikowanych w 2018 r w miesięczniku „Energy Policy”, siła powiewu w polskiej strefie ekonomicznej Bałtyku waha się między 8,5 a 9 m/s na wys. 100 m. To znakomite warunki dla działania morskich wiatraków, zwłaszcza że instalacjom nie zagrażają rzadkie na tym akwenie silne sztormy. Jak podkreśla Finn Gunnar Nielsen, profesor Uniwersytetu Bergen, współtwórca pierwszej na świecie pływającej turbiny wiatrowej, ważnym czynnikiem jest też istnienie dużych obszarów o niewielkiej głębokości i korzystnych warunkach dna, a przy tym rosnące zapotrzebowanie wokół Bałtyku na energię.
Do niedawna światowym liderem offshore wind pozostawała Wielka Brytania, zdetronizowana przez Chiny dopiero w 2021 r. Bałtyckim pionierem w morskiej energetyce wiatrowej jest Dania, która dysponuje nie tylko 3 razy większą terytorialnie strefą ekonomiczną niż Polska, ale przede wszystkim świetnie rozwiniętym sektorem dostawców technologii, przećwiczonym know-how i ustalonymi łańcuchami dostaw. Jednak długa linia brzegowa Bałtyku daje Polsce szansę dogonienia liderów.
Decydują nie tylko warunki geograficzne, ale również niewielkie ryzyko związane z inwestycją na wodach jednego z państw członkowskich Unii Europejskiej, mimo trudności związanych z niedostosowaniem lokalnych regulacji prawnych. Stąd duża liczba wniosków o koncesję w Polsce. Zdaniem Nielsa-Erika Clausena, profesora Wydziału Wiatru i Systemów Energii Duńskiego Uniwersytetu Technicznego (DTU) w Kopenhadze, wejście na polski rynek offshore wind może być dla firm zewnętrznych dobrym pomysłem na dywersyfikację przychodów.
Według prognoz Komisji Europejskiej, do 2050 r. tylko na polskich wodach Bałtyku staną turbiny o mocy 28 GW. Jak dotąd polski rząd wyznaczył miejsca do budowy potencjału o mocy ok. 10 GW, jednak nie stanęła jeszcze żadna turbina. Być może zapóźnienie Polski względem Danii się opłaci, bo dzięki temu zainstalowane zostaną farmy o większej mocy.
Pierwsza farma wiatrowa w polskiej strefie ekonomicznej ma ruszyć w 2026 r. a zbuduje ją PKN Orlen. Instalacja kolejnych turbin potrwa lata i może być ogromną szansą dla małych rybackich portów i ich zaplecza. Choć portem instalacyjnym dla inwestycji Orlenu i PGE ma zostać ostatecznie Gdańsk, który na brak ruchu nie narzeka, to już np. portem serwisowym dla Orlenu i Norwegów z Equinor będzie znacznie mniejsza Łeba. Z kolei firma OceanWinds na port serwisowy wybrała port we Władysławowie. Szansa otwiera się także dla takich portów, jak Ustka, Darłowo i Kołobrzeg. Eksperci apelują o jak największy local content w planowanych inwestycjach, czyli udział firm działających na polskim wybrzeżu.
Istnieje jednak niebezpieczeństwo przegapienia szans rozwojowych z powodu powolnego procesu decyzyjnego i barier prawno-administracyjnych. Realnym testem będzie uruchomienie pierwszych projektów.
– Musimy wykorzystać tę szansę i zrobić wszystko, by mieć jak największy udział w projektach pierwszej fazy 5,9 GW. Uczmy się, a przy kolejnych rozdaniach zwiększajmy swój udział – uważa A. Ambrożewicz.
Konieczne są nie tylko trafne decyzje administracyjne, ale również inwestycje w szkolenie kadr, budowa łańcucha dostaw i serwisowania, rozwój infrastruktury przesyłowej, jak i konkretne regulacje prawne. Według ekspertów morska energetyka wiatrowa staje się powoli tak dojrzałą branżą, że wystarczy jedynie brak przeszkód, aby mogła się rozwijać.
– Ale nie sprzyjają temu niejasne i niekompletne regulacje, albo ich zmiana w trakcie gry. Doświadczamy tego chociażby w kontekście dyskusji o zmianach prawa budowlanego związanego z pozwoleniami na budowę dla morskich farm wiatrowych, czy postępowań rozstrzygających dla wydawania decyzji dla nowych projektów – mówi Łukasz Sikorski z Centrum Morskiej Energetyki Wiatrowej Uniwersytetu Morskiego w Gdyni, wykładowca na studiach MBA związanych z zarządzaniem offshore wind.
Artykuł opracowany we współpracy z magazynem Namiary na Morze i Handel
fot. Namiary na Morze i Handel
![](https://forum.gdynia.pl/wp-content/uploads/2021/08/4-namiary.png)