Logistyczny kalejdoskop
7 października 2023Rosnąca konkurencja dla Bałtyku
13 grudnia 2023Morska energetyka wiatrowa w Europie mierzy się z wieloma problemami i wyzwaniami, które utrudnią realizacje tego typu projektów. Zaczyna dotykać to także polskich przedsięwzięć. W wersji pesymistycznej w grę wchodzą nawet spore opóźnienia realizacji polskich farm i niewielki udział polskich firm.
O tym, że globalne czynniki makroekonomiczne mają wyraźny i negatywny wpływ na lokalne plany budowy morskiej energetyki wiatrowej, może świadczyć przykład firmy niemieckiej firmy RWE, która właśnie z ich powodu opóźniła realizację swojej farmy F.E.W. Baltic II. Po zmianach ta farma realizowana według pierwszej fazy polskiego offshore wind o mocy 350 MW zostanie oddana do użytku przed końcem 2030 r. Wspomniane czynniki w wybranych sytuacjach oznaczały nawet 40% nakładów inwestycyjnych, co zmusiło inwestorów do rezygnacji z budowy farm albo mocno opóźniły ich realizację.
Mariusz Wójcik, dyrektor ds. rozwoju projektów i doradztwa w zakresie morskiej energetyki wiatrowej w Ramboll Polska, zaznacza, że właśnie czynniki makroekonomiczne stanowią jeden z globalnych wyzwań branży.
– Musimy uświadomić sobie, że czasy ciągłego spadku kosztów energii z MFW już minął. Musimy zaakceptować, że energia z MFW podrożeje, jednak nadal będzie to jeden z głównych motorów transformacji energetycznej w Europie i na świecie. Podstawy branży offshore są nadal mocne i opierają się na wykorzystaniu lokalnych i niezależnych zasobów wiatru, rozwoju lokalnego przemysłu i miejsc pracy, konieczności zwiększania udziału OZE i zastąpienia dotychczasowych, opartych na paliwach kopalnych źródeł energii – podkreśla przedstawiciel Ramboll Polska.
Jeden z szacunków mówi o tym, że przy realizacji inwestycji MFW potrzebnych będzie ok. 70. tys. specjalistów. Właśnie dlatego w kraju powstaje coraz więcej szkół i uczelni kształcących w tym kierunku, ogromną popularnością cieszą się szkolenia i programy deweloperów, którzy finansują naukę dla osób z innych branż. W wielu przypadkach takie programy nie wymagają od kursanta podjęcia pracy właśnie w firmie płacącej za naukę i ten aspekt może być szczególnym zagrożeniem. Podczas branżowych konferencji i spotkań coraz częściej można usłyszeć bowiem obawy, że tworzymy świetnych pracowników branży offshore wind, którzy jednak nie zostaną w kraju, ale wyjadą z niego, żeby zarabiać więcej w zagranicznych firmach i przy zagranicznych projektach. Czy tak rzeczywiście się stanie? Część osób z branży wskazuje na zjawisko wprost odwrotne.
– W PŻB Offshore od kilku miesięcy otrzymujemy natomiast zapytania osób z zagranicy, które chciałyby wrócić do Polski i pracować na miejscu, ponieważ są już zmęczone emigracją zarobkową i są w stanie zaakceptować niższe zarobki pod warunkiem pozostania blisko rodziny – podkreśla Radosław Marciniak, prezes PŻB Offshore, która ma świadczyć usługi serwisowe dla MEW. – Z drugiej strony obecne jest środowisko lokalne, które upatruje w inwestycjach swoją szansę na zdobycie zatrudnienia. Wszystko jest więc kwestią osobistych priorytetów. Myślę więc, że dojdzie do bardzo ciekawego i efektywnego miksu różnorodnych doświadczeń zarówno krajowych, jak i zagranicznych, który będzie wykorzystany z pożytkiem dla polskich inwestycji.
Bardzo istotna i wciąż podnoszona jest także kwestia local content w polskich inwestycjach. O dokładnych założeniach mówi Porozumienie na rzecz rozwoju MEW z 15 września 2021 r. zawarte między rządem a prywatnymi inwestorami. Według dokumentu, w przypadku pierwszej, przedaukcyjnej fazy local content wyniesie więc 20-30% łącznej wartości na etapie przedrealizacyjnym, instalacyjnym i eksploatacyjnym. Druga faza, aukcyjna to natomiast wzrost udziału local content do wartości co najmniej 45%. W porozumieniu kluczowy jest 2030, r. bo po tym terminie projekty MF mają mieć local content o łącznej wartości poziomu 50% w fazie przedrealizacyjnej, instalacyjnej i eksploatacyjnej. W ostatnich latach inwestorzy wyraźnie podkreślali, że starają się zaoferować maksymalny udział polskich firm w swoich projektach, od jakiegoś czasu pojawiają się natomiast głosy, że założenia swoją drogą, a sytuacja i tak będzie zależna jedynie od uwarunkowań biznesowych i rynkowych.
Szczególną niechęć i krytykę do wymogów local contentu wydają się mieć przedstawiciele europejskich firm, ze sporym doświadczenia w branży. Podczas wrześniowej konferencji branżowej PTSMEW zagraniczni dostawcy niemal jednogłośnie twierdzili, że współpraca z polskimi firmami będzie miała sens tylko w przypadku opłacalności biznesowej. Krytycznie oceniali też ewentualne zamówienia, gdzie pojawi się wymóg korzystania ze stworzonych w Polsce konstrukcji lub zapewnienia pracy właśnie krajowym specjalistom.
– Takie opinie nie są na rynku nowe i wynikają głównie z chęci zabezpieczenia interesów przez zagraniczne podmioty – komentuje R. Marciniak. – Z drugiej strony od podmiotów ze Skandynawii słyszałem osobiście zupełnie odmienne opinie, więc zauważam tutaj pewną niespójność. Jesteśmy jednak na swoim podwórku i to my powinniśmy dyktować warunki. Jak pokazują doświadczenia krajów zachodnich takie obawy były również obecne, niemniej jednak wiele z lokalnych podmiotów bardzo skorzystało i rozwinęło swoją działalność.
M. Wójcik przyznał natomiast, że polscy dostawcy muszą wykazać, że spełniają wysokie normy i wymagania branży offshore w zakresie, jakości, bezpieczeństwa czy zarządzania, bo inaczej nie będą w stanie konkurować z dostawcami zagranicznymi. Podkreśla jednocześnie, że polskim firmom brakuje wsparcia w postaci:gwarancji bankowych, zapewnienia możliwości udziału w postępowaniach mimo braku licznych referencji, dostępu do finansowania czy dostępu do lokalizacji przygotowanych pod inwestycje offshorowe.
– Mamy w Polsce bardzo dobre warunki do dalszego wzmacniania branży offshore wind, jednak do tego potrzebny jest spójny i wielopłaszczyznowy program rozwoju dla tego przemysłu – podsumowuje M. Wójcik.
Artykuł opracowany we współpracy z magazynem Namiary na Morze i Handel
fot. Namiary na Morze i Handel